piątek, 15 listopada 2013

Epilog.


Wreszcie nadszedł przez was długo oczekiwany dzień. Rok. Tyle minęło od podjęcia przez ciebie decyzji o własnej restauracji, a teraz nadchodzi godzina, gdy otworzysz drzwi, a za zapachem dań przyrządzonych przez Paola, do lokalu będą dobijać się ludzie.
Coś się zmieniło. Ty się zmieniłaś? Niewątpliwie. Twoje życie? I choć chcesz zapomnieć o striptizie, klubie i dawnym szefie, wiesz, że na zawołanie tego nie uczynisz. Jakby to było możliwe - pstrykasz palcami, a złe demony przeszłości ot tak znikają. Jesteś jednak pewna, że w końcu uda ci się przegnać wszystkie złe wspomnienia. Z nim... Z nim na pewno wszystko się uda.

Nie musisz przyklejać już sztucznego uśmiechu, udawać, że wszystko jest w porządku, a ty wcale nie cierpisz. Teraz, kiedy wychodzisz na prostą, wszystko wydaje się być łatwe. Jest łatwe.
- Znajdzie się dla mnie porcja tych dobrych naleśników? - Zupełnie nie zauważasz, kiedy od otwarcia mijają dwie godziny, a restauracja zapełnia się kolejnymi zadowolonymi gośćmi. Oraz jednym specjalnym.
- Oczywiście - oznajmiasz z uśmiechem Marcinowi, który właśnie wrócił z treningu.
- A jak Hela? Nie płakała już po moim wyjściu? - pyta o twoją córkę, która dostała imię po kobiecie, której zawdzięczasz życie. Twoja córka... Ile byś dała, żeby to było wasze dziecko. Twoje i jego. Na szczęście Helenka nigdy nie pozna swojego prawdziwego, biologicznego ojca. A wy będziecie trzymać się racji, że to Marcin nim jest.
- Nie, włączyłam jej powtórkę waszego meczu i się uspokoiła - puszczasz oczko do chłopaka i śmiejesz się. - Idę po te twoje naleśniki.

Gdyby ktoś dwanaście miesięcy temu powiedział ci, że w tym momencie będziesz miała kochającego chłopaka, który za kilka miesięcy stanie się twoim mężem, córeczkę oraz własną restaurację, popukałabyś się w czoło. Tamtejsza niezdrowa sytuacja nie pozwalała ci w to uwierzyć. Uwierzyć w to, że jesteś kimś wartościowym.
Po burzy wstaje słońce. Znalazłaś kogoś, kto dał ci tę wiarę. Wiarę w lepsze jutro.

* * *

No to koniec. 
Od poczatku mialo byc krotko, tresciwie i wlasciwie... Chyba tak wyszlo. 
Fakt, nawalilam. Czasem z moim stylem, dodawaniem postow... Ale lubilam to opowiadanie. Nawet bardzo. Bylo zupelnie inne od tych, ktore pisalam. Dlatego ciezko mi sie z nim rozstawac.
Mam nadzieje, ze zakonczenie tej historii wam sie podoba. Happy end jest. Mialo go nie byc, ale stwierdzilam, ze powinnam jednak postapic inaczej.


Natchnieta po obejrzeniu Wciaz ja kocham na
powinno cos sie pojawic. Moze niedlugo :)

3 komentarze:


  1. Cieszę się, że to happy end, bo życie bohaterki nie było zbyt kolorowe. ;) Nie spodziewałam się tego, że założy własną restaurację, ale jak najbardziej byłam za związkiem z Marcinem. Fajnie, że wyszła na prostą, z jego dużą pomocą i że chłopak uznaje Helę za swoją córkę. :)
    Powiem ci, że mi też będzie brakowało tego opowiadania. Było krótkie, ale treściwe i wcale nie musiałaś pisać więcej, żeby było wspaniałe. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ♥ ♥ ♥
    I doczekałam się tego szczęśliwego epilogu! :>
    Hela... śliczne imię! Chciała nawet wziąć takie na bierzmowanie (po prababci), no ale wygrało inne ;D
    Oby coś się pojawiło na nowym blogu, i to na serio niedługo!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojć, chyba nadrobiłam. Wyszło nie tak, jak chciałam, bo nie byłam na bieżąco, pewnie dlatego, że ogólnie nie czytałam blogów od dłuższego czasu, a i nasz kontakt był słabszy...a szkoda. Cieszę się z happy end'u! ;) W końcu coś się dziewczynie w życiu udało - to są najpiękniejsze historie. Jest szczęśliwa rodzina, jest i własna restauracja, no mła po prostu! :D Żebym i ja tak pięknie wychodziła z wszelkich opresji i problemów...
    Oczywiście na nowy blog wpadam, gdy tylko znajdę chwilkę! Tylko prosze, informuj mnie, bo moja pamięć to jest porażka.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń