poniedziałek, 20 maja 2013

Czwarty.

Następnym razem będę odważniejsza,
będę swoim własnym wybawcą,
gdy rozpęta się burza
Następnym razem będę odważniejsza,
będę swoim własnym wybawcą,
stojącym stabilnie na obydwu nogach.

Przez następne dni czułaś się fatalnie. Wymioty nasilały się, tak jak twój apetyt, który wyostrzył się w ciągu kilku dób. Martwiło cię to, ale nie chcesz iść z tym do lekarza, bo mógłby wykryć coś paskudnego. Do klubu już nie chodzisz, tak jak sobie obiecałaś, jednak szef wydzwania do ciebie w dzień i w nocy, nie dając ci spokoju. Masz nadzieję, że w końcu odpuści i będziesz mogła zacząć nowe życie. Niestety, tak bardzo się pomyliłaś.
Znów musisz iść do apteki kupić mamie lekarstwa i postanawiasz po drodze zahaczyć o sklep spożywczy. Gdy kupujesz potrzebne rzeczy, wychodzisz z budynku i go dostrzegasz. Jednak postanawiasz iść na przód, bo wiesz, że szef na ulicy cię nie tknie. Gdy pochodzisz dostatecznie blisko, mężczyzna odzywa się :
- Zapomniałaś chodzić do pracy?
- Wypchaj się z taką pracą. 
Czujesz jego rękę na nadgarstku, którą mocno na nim zaciska. Przyciąga cię do siebie tak, że czujesz jego miętowy oddech na twarzy.
- Brakuje nam najlepszej tancerki, wiec mam prawo wiedzieć dlaczego nie chodzisz już do klubu.
- Bo z tym kończę. Z seksem za pieniądze, z wiecznym upokarzaniem się na oczach obrzydliwych mężczyzn i z tańcem...
Zaczyna krzyczeć potrząsając mocno twoim ciałem, a ty upuszczasz siatki z zakupami na ziemię.
- Chcesz odejść? Poznałaś smak dobroci i już po przewracało ci się w dupie. Nie pozwalam ci odejść.
Czujesz strach, mimo, że przechodnie patrzą się na was krzywo, ale żadne z nim nie zareaguje. Ale nagle podchodzi on, pyta, czy wszystko w porządku, a szef puszcza cię i odchodzi szybkim krokiem. Patrzysz na swojego wybawcę, który odprowadza mężczyznę wzrokiem.
- Dziękuję - zwracasz się do Marcina, który tylko macha ręką.
- Daj spokój. Powiedz lepiej co to za jeden. Nachodzi cię?
- Nie, to mój znajomy - wykręcasz się, a Marcin kiwa głową i znów przeszywa się wzrokiem.
- Zapraszam się na kawę - słyszysz z jego ust.
Próbujesz odmówić, tłumacząc się mamą, ale Marcin nie chce słyszeć odmowy. Zabiera rozsypane zakupy z ziemi i z powrotem wkłada je do reklamówek. Kierujecie się w stronę pobliskiej kawiarenki. Miło spędzasz z nim czas, pijąc kawę i śmiejąc się. Przestałaś myśleć o problemach, szefie, klubie i całej reszcie. Nawet nie zauważyłaś, kiedy minęła godzina, a ty musiałaś już wracać.
- Muszę już iść - mówisz, dopijając napój do końca.
Oczywiście Marcin oferuje, że cię odprowadzi i nawet nie chce słyszeć o odmowie.
Cały miły nastrój psuje twój szef. Znowu.
Czeka na ciebie przed blokiem w którym mieszkasz, ale na widok Marcina już się nie miesza i nie ucieka.
- Czego on od ciebie chce? - pyta Marcin, ale po chwili zwraca się do mężczyzny z tym samym pytaniem.
On tylko drwiąco się uśmiecha.
- A co cię to obchodzi, chłopczyku? - Chłopczyku - śmiesznie to zabrzmiało, bo Marcin był od niego wyższy lepiej zbudowany.
- Obchodzi. Jestem jej przyjacielem, więc mnie to interesuje.
- Przyjacielem - zaśmiał się. - A wiesz, czym ta twoja przyjaciółka się zajmuje? Oczywiście, że nie, bo byś uciekł, jak każdy. Głupia dziwka.
Splunął na ziemię, ale Marcin już przy nim był, tak blisko, że najzwyklejsza kartka papieru nie przecisnęłaby się pomiędzy nimi.
- Jeszcze raz ją tak nazwij, a pożałujesz.
Próbujesz odciągnąć chłopaka od mężczyzny, który na chwilę obecną jest opanowany, ale siatkarz nie daje za wygraną.
- Daj Esterze spokój - mówi, mierząc go wzrokiem.
- Obrońcę sobie znalazłaś? - zwraca się do siebie. - A ty, kolego, nie wiesz, że ze mną się nie zadziera? - Teraz patrzy na Marcina. - Tacy jak ty skończyli marnie.
Po chwili pomiędzy mężczyznami dochodzi do popychanek, które zamieniają się w bójkę. Znów próbujesz odciągnąć Marcina, tym razem skutecznie. Twój szef patrzy na was z  nienawiścią, a z jego nosa leci krew.
- Pożałujecie. A cienie już nie chcę widzieć, na twoje miejsce jest milion innych, tak samo głupich jak ty dziewczyn.
Uśmiecha się z satysfakcją i od was odchodzi.
Wraz z siatkarzem idziesz do mieszkania. W środku obmywasz jego rany na twarzy.
- Przepraszam - mówisz, chowając apteczkę do szafki.
- Nie, to ja przepraszam. Przeze mnie straciłaś pracę.
Uśmiechasz się lekko. Wreszcie straciłaś pracę.
- Znajdę nową. - W twoim tonie głosu można usłyszeć nutkę ulgi.
- Na prawdę mi przykro. - Zaczął się tłumaczyć, a tobie robiło się coraz bardziej głupio. Jak masz mu powiedzieć, że jesteś mu wdzięczna? - Powinienem pomóc poszukać ci jakiejś innej pracy.
- Nie musisz, na prawdę. Poradzę sobie.
W końcu chłopak daje za wygraną, twierdząc, że nigdy nie spotkał tak upartego człowieka. Ale znów zaprasza cię na kawę, tak dla rekompensaty.

* * * 

Tu miał być fragment Marcina z klubu, ale uznałam, że jest beznadziejny, a nie chce mi sie go poprawiać. Był zbyt krótki :< A tak w skrócie, to chłopak dowiedział się, że tancerka w której się zakochał nie pracuje już w klubie. I się załamał. To tak... w skrócie ;]
Okej, idę się pouczyć biologii. Podobno mam mieć jutro też drugi sprawdzian. Nie wiem z czego... Dobranoc.

6 komentarzy:

  1. Ok, to spięłam tyłek i przeczytałam. :)
    Po raz kolejny to powiem: nienawidzę jej szefa. Różnica jest tylko taka, że z czasem coraz bardziej.
    Marcin jest taki... świetny. Broni dziewczynę, którą ledwo zna, zaprasza ją na kawę i w ogóle. Słodko. :>
    I dobrze, że będzie miała (mam nadzieję) inną pracę! W końcu, no.
    Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie.
    Zapraszam na setball-for-hope.blogspot.com na nowość. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie, wreszcie, wreszcie *.* Będę miała co czytać, łihihihihi ;]

      Usuń
  2. Nie wiem, co by Ci tu długiego napisać, ale pochwalę Cię, że mnie to ciekawi :)) Trochę się obawiam o Esterę i Marcina, bo po tym, jak dziewczyna odeszła z pracy, pewnie jej szef nie odpuści, no ale...Dobrze, że z tym skończyła. Mam nadzieję, że jakoś sobie razem z mamą poradzą. Przepraszam Cię już tutaj, ale moją uwagę zwróciło to, że troszkę zmieniasz czas, w jakim opisuje wszystko narrator i nie wiem, czy to zamierzone, czy raczej nie. Na przykład na początku było "martwiło cię to, ale nie chcesz...", a może powinno być "nie chciałaś"? Głupio mi tak zwracać Ci uwagę, bo sama popełniam błędy, ale nie uznaj tego za krytykę. Po prostu jakoś tak się zastanawiałam, gdy to przeczytałam. :) To chyba tyle. Dziękuję za miłe komentarze pod moimi postami i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, mam z tym problem, ale ja sobie z tym poradzę. Nie wiem po co zmieniłam na jakiś wymyślny czas -,- Ale dzięki, dzięki ;]
      /k.

      Usuń
  3. Nie wiem, co mam napisać... Poza tym, że (jak na moje oko) rozdziały są coraz krótsze to nie mam żadnych zastrzeżeń. ;) Jestem ciekawa, czy szef da Esterze w końcu spokój czy nadal będzie się nad nią znęcał, czy co...
    Jakoś dzisiaj nie mam dnia do jakichś dłuższych wypowiedzi i w ogóle masakra -,- Przepraszam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Załamał się, ale nie wie, że ta tancerka to znana mu Esterka. ;)
    Ciekawe, kiedy to odkryje. Gorzej, że szef wyzywając ją miał sporo racji, co pewnie namiesza porządnie w jej życiu.

    Jej były już ( na całe szczęście) szef jest okropny, ale mam złe przeczucia co do tych mdłości. W ciąży?
    Ciekawe, co tam sobie wymyśliłaś. :)

    OdpowiedzUsuń